środa, 10 czerwca 2015

Prolog

Kenia, 3 lata wcześniej


     Derek obudził dokładnie o godzinie 5 rano. A właściwie nie obudził się, lecz został obudzony. Na szkoleniu dla wilkołaków to była norma. Szkolenie dotyczyło nauki walki dla zaawansowanych. Był tu tylko z jednego powodu. Zemsta na Kate Argent. A właściwie całej rodzinie Argentów.
     Po usłyszeniu sygnału rogu wszyscy niezwłocznie musieli udać się przed namioty, na mniejszą "arenę" (która była po prostu częścią ubitej ziemi i pisku, ogrodzonej drewnianym płotem). Na tym szkoleniu były bardzo surowe zasady. Członkowie spali w namiotach, po 2 osoby. Wszystko miało miejsce na okropnym upale, czymś co było oddalone od wioski, chociaż trudno to nazwać pustynią. Derek w samych bokserkach (jak większość uczestników) udał się w miejsce spotkania. Tam, każdy z nich musiał zanurzyć się w lodowatej wodzie dla orzeźwienia ciała i umysłu. Fakt, to było bardzo nieprzyjemne, ale nie tak jak inne zadania. Po kąpieli wszyscy udali się do namiotów, by się ubrać. Choć było gorąco, musieli mieć długie spodnie i kozule. Derek dzielił namiot z nijakim Aronem. Gość był spoko, młody i przystojny, ale nie radził sobie najlepiej. Nie chciał tu iść, rodzina w akcie załamania faktem iż ich syn nie zna podstawowych umiejętności wysłała go tutaj. Powinien trafić do grupy początkujących ale przy wpisie zaszła jakaś pomyłka, więc jest tu. Potem, jak każdego ranka uczestnicy tego... obozu? musieli zapolować by mieć co na śniadanie. Ludzie rozbiegli się na wszystkie strony, Derek udał się jak zwykle do lasku. Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Wilkołak już miał zaatakować zwierzę nożem gdy zza krzaków wyleciała strzała z łuku i omal nie trafiła go w ramię. Krzyknął. Zza krzewu wyszła dziewczyna. Miała brązowe długie włosy, niebieskie oczy, była wysoka i szczupła, a w ręce trzymała łuk.
-Ups. Przepraszam, usłyszałam kroki i myślałam że to kojot. - powiedziała lekko zmieszana.
-Nie ma sprawy. Na szczęście mam refleks. - Derek uśmiechnął się
-Jestem Jamie. - przedstawiła się - Jamie Dawson.
-Derek Hale. Skąd jesteś? -spytał
-Nie mam stałego miejsca zamieszkania. Raz jestem tu, raz tam. Zależy co się trafi.
-To znaczy?
-Byłam najemniczką. Ale już z tym skończyłam. -sprostowała- A ty skąd jesteś?
-Beacon Hills.
-Beacon Hills? -zdziwiła się
-Tak, a co?
-Rok temu otrzymałam po wujku mieszkanie w Beacon Hills. PO zakończeniu zamierzałam tam zamieszkać.
-Oooo... miły zbieg okoliczności. -uśmiechnął się- Wiesz,możemy wrócić razem... Znam okolicę i w ogóle...
-Hahaha dobrze. -zaśmiała się- Czemu tu jesteś?
-Jakby to powiedzieć... w ramach zemsty... - i opowiedział historię o Kate.
-Ciekawe... miałam kiedyś zlecenie... zabić ją... ale popadłam w obłęd szukając jej i dlatego skończyłam...
                                       


                                                                        * * * * * * *



Kilka dni potem Derek obudził się z nocnego koszmaru z krzykiem.
-Co ci jest? -spytał półprzytomny Aron
-Nic, nieważne... To tylko sen... -odpowiedział
Śniły mu się okropne demony. Czarne demony. Bez oczu. Bez ciała. Czarna nicość. W tym śnie Demony nawiedzały jego umysł. Były wszędzie. Siały smutek, śmierć, depresję, cierpienie. Tej nocy Derek już nie zasnął. Rano gdy wstał zobaczył na dłoniach dziwne czarne ,,ruchome'' plamy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz